Usłyszeć światło

Protestanckie budowle sakralne, jakkolwiek nie pozbawione specyficznej dla tej architektury aury, nie stanowiły bynajmniej inspiracji dla siedemnastowiecznych malarzy holenderskich. Rzec by można wręcz, nie narażając się przy tym na najmniejszy cień krytyki ze strony zagorzałych miłośników sztuki, że tematyka religijna zeszła tam na plan tak daleki, że właściwie niedostrzegalny. Z płócien Rembrandta, Halsa czy Vermeera spoglądają na nas roześmiani mieszczanie. Gospodynie zanurzone w miękkim słonecznym świetle zdają się być wciąż tak samo skupione na swoich zajęciach. Stoły van Dijcka, Claesza, Hedaego pełne są lśniących owoców, a po łąkach Pottera przechadza się dostojnie wszelkiej maści rogate bydło. Tym bardziej zadziwia fakt, że Pieter Saenredam w swej działalności twórczej skupił się na portretowaniu... wnętrz kościołów.

Kilka lat temu Umberto Eco właśnie temu artyście poświęcił jeden ze swoich felietonów, publikowanych we włoskim tygodniku "L'Espresso". Tytuł tekstu brzmi "Katedra, flecista, interpretacja" a w Polsce można go znaleźć w zbiorze: "Drugie zapiski na pudełku od zapałek." Już po pierwszym odczytaniu nasuwa się skojarzenie, że Eco podąża szlakiem, który niejako wyznaczył sobie w tytule: katedra, flecista, interpretacja. Zmierza ku interpretacji i co zaskakujące, w efekcie końcowym jest nam ona dana zarówno explicite jak i implicite. Poza tym bowiem, iż w trakcie rozważań Eco stara się doprecyzować pojęcie, wyznaczyć jego granice, to - w tym samym przecież czasie - takiej właśnie interpretacji dokonuje, potwierdzając wszystkie swe teoretyczne założenia. Gdy idzie o teorie autor już na samym początku zakreśla pole znaczeniowe pojęcia interpretacja, poprzez zestawienie jej z pojęciem odbierania. I tak odbieranie tekstu ma tutaj ścisły związek z przeżyciami odbiorcy. Kontekst, którym ten dysponuje jest ograniczony przez ramy jego własnego życia, emocji. Samo pojęcie odbioru nie wychodzi zatem poza przestrzeń świadomości podmiotu. Interpretacja daje wolność i umożliwia kreację. Odbiorca nie skrępowany przez swoje przyzwyczajenia i schematy odwołuje się do szerokiego spektrum kultury, tworzy siatkę skojarzeń, nawiązań, w pewnym sensie stając się twórcą nowej narracji. I tak właśnie Eco wpatrując się w obrazy Saenredama podziwia muzyczny kunszt niewidomego flecisty i dzwonnika Jakoba van Eycka. Spośród nieskończonej ilości możliwych znaczeń to ono wypełnia swą treścią symboliczne wnętrze katedry w Utrechcie.

Saenredam nie należy do grona najpopularniejszych malarzy swojego wieku, można by zaryzykować nawet stwierdzenie, że jest on właściwie w ogóle nie znany lub przynajmniej systematycznie pomijany przez wszelkie kompendia poświecone sztuce europejskiej. O obrazach tego siedemnastowiecznego artysty, powstałych w okresie, gdy przebywał on w Utrechcie, można powiedzieć, że są to martwe natury, nakreślone ręką, która jeszcze nie do końca zapoznała się ze wszystkimi obowiązującymi w malarstwie realistycznym zasadami perspektywy (sam Eco wspomina o tym w swym tekście). Monumentalne kolumny oblane gęstym, matowym światłem zdają się wznosić bez końca, sprawiając, że wnętrze, i tak niespecjalnie obdarzone wdziękiem, staje się ciężkie i niezwykle statyczne. Przyglądając się dłużej odnosimy wręcz wrażenie, że sklepienia runą za chwilę z wielkim impetem, przygniatając tych kilku wiernych rozproszonych wewnątrz świątyni. Tym bardziej więc zaskakuje fakt, że to właśnie te płótna uczynił tematem swych rozważań Eco. Autor snuje niezwykłą opowieść, dzięki której obrazy, którym jakże przecież daleko do technicznej doskonałości dzieł Rembrandta czy Halsa, nabierają nowej jakości, stają się trójwymiarowe, dotykalne, aż w końcu przestają być barwną plamą na kawałku płótna i zamieniają się w rozpoznawalną wszystkimi zmysłami rzeczywistość: "Po wejściu do tej katedry uderzyło mnie światło, którego Jakob nie mógł widzieć, i chłód, od którego kostniały mu z pewnością palce, gdy grał (...)" .1 Wejść do katedry to prawie przekroczenie ram czarodziejskiego lustra. Wyobraźnia wsparta na rzetelnej historycznej wiedzy pozwoliła Eco wykreować świat dynamiczny, pełen uczuć i dźwięków, niezwykle silnie zapadający w pamięć czytelnika.

Kluczową dla interpretacji rolę gra tutaj postać Jakoba van Eycka, po dzień dzisiejszy uznawanego za wielkiego wirtuoza fletu prostego. W latach 1625 - 1628 pracował on w katedrze w Utrechcie, zapewniając rozrywkę wiernym spacerującym popołudniami po uliczkach cmentarza. Był niewidomy. Połączenie jego osoby z dziełem malarskim, odbieranym przecież jedynie za pośrednictwem zmysłu wzroku stwarza uderzający na pierwszy rzut oka kontrast. Powstaje bowiem pytanie: jak odnaleźć muzykę w obrazie? W jaki sposób obraz może ujawnić odczucia ślepego kompozytora? Tekst podpowiada nam, że odpowiedzi szukać należy w naturze światła. Światło, tak silnie eksponowane w obrazach Saenredama rozprzestrzenia się powolnie po przestrzeni kościoła, miękko załamuje na kolumnach, odbija od gotyckich sklepień, jak dźwięk zdaje się wypełniać sobą wnętrze, jest niemą strona muzyki. Jak powiada Eco: "Katedry Saenredama opowiadają nam o pełnej zdumienia ciszy metalicznego i materialnego światła, są czystym wyglądem, który sam siebie celebruje, i właśnie dlatego pozwalają nam otworzyć przesmyk dla delikatnego i błąkającego się dźwięku fletu Jakoba i ujrzeć w owym świetle, tak odmiennym od dziennego, jedyne światło, jakie Jakob umiał usłyszeć, widmo wyglądu." Echo, delikatny pogłos, dźwięk który załamuje się, odbija i powraca jak światło, pozwala dookreślić strukturę przestrzeni, dla niewidomego jest jej jedyną formą - widmem wyglądu, niedostrzegalnym a słyszanym tylko cieniem.

Interpretacja Eco zachwyca nieprawdopodobną zmysłowością. Zimno, które dotyka wprost grającego muzyka jest ekwiwalentem spowijającego wszystko, matowego, nienaturalnie chłodnego światła. Widać więc, że rola światła jest tutaj niebagatelna, konstytuuje ono właściwie cały świat przedstawiony, pozwala nie tylko dookreślić przestrzeń, ale także stworzyć sylwetkę - a właściwie emocjonalny charakter postaci. Postaci, której nie widzimy na obrazie, a której obecność może sugerują wierni spacerujący po katedrze, podnoszący w górę zdziwiony wzrok. Może ale niekoniecznie. Właściwie jest to nieistotne i sam Eco wspomina o tym, przywołując interpretację Barthesa. "(...) stwierdzenie, że dany tekst jest respektowany, wcale nie oznacza, że ten respekt wymaga zredukowania tekstu do jednego sposobu odczytania. Można go przecież respektować, uznając, że dopuszcza rozmaite interpretacje. Rozmaite, ale mające wspólny rdzeń: zawsze chodzi o chwilę "epifanii"". Dzieło objawia się, respektowane i szanowane przez swego odbiorcę zaprasza go do gry znaczeń i kontekstów, daje mu jedyną i niepowtarzalną okazję kreowania innego niż dostępny nam na co dzień świata, na przykład takiego, gdzie zamiast powietrzem, oddychać można światłem.

Izabela Zep



Przypisy

1Ten i wszystkie następne umieszczone w tekście cytaty pochodzą z: Umberto Eco, Katedra, flecista, interpretacja, w tegoż: Drugie zapiski na pudełku od zapałek, tłum. A. Szymanowski, Warszawa 1994.